Zrozumieć mamę, babcię, prababcię

Dużo czytam – od kryminałów, przez książki edukacyjne, po biografie, reportaże i dokumenty. Ostatnio trafiłam na książki, które zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że polecam je wszystkim znajomym kobietom, a w rozmowach często streszczam co ciekawsze fragmenty.

W książkach “Chłopki. Opowieść o naszych babkach.” i “Służące do wszystkiego” Joanna Kuciel-Frydryszak opisuje warunki życia, ogromną biedę, głód, pracę fizyczną ponad siły, sytuację rodzinną, aranżowanie małżeństw, przemoc, analfabetyzm, wiarę, warunki mieszkaniowe będące doświadczeniem życiowym wielu polskich matek, babek i prababek pochodzących ze wsi. Każde pokolenie wychowane w tak trudnych warunkach odciskało swoje piętno na kolejnym wychowywanym przez nie pokoleniu.

Niektórzy bohaterowie tych książek wspominali swoje matki jako osoby uczciwe, poświęcające się dla rodziny. Tymczasem ich dzieci patrzyły na swoje babcie jako na osoby zimne, zdystansowane, pozbawione czułości i uśmiechu. Inne pokolenie i inne spojrzenie na tę samą osobę. A gdzie leży prawda? Jak zwykle – po środku.

Jeśli chcemy mieć dobre relacje ze starszymi pokoleniami, warto sięgnąć po historie rodzinne i dodatkowe lektury, by zrozumieć jak wyglądało ich życie. Jak wpłynęło na ich charakter, umiejętność okazywania ciepłych uczuć, interesowania się losem dzieci, gromadzenie przedmiotów, rygorystyczne oszczędzanie, gotowanie zbyt dużych ilości jedzenia w czasach dobrobytu, chęć uczenia się i poznawania świata? Czy do szczęścia wystarczało mieć pełny żołądek, ciepłe ubranie, buty oraz ciepłe i suche miejsce do spania? A my czego potrzebujemy do szczęścia?

W “Chłopkach. Opowieści o naszych babkach.” autorka przedstawiła obraz wsi różniący się od tego, co opisywał Władysław Reymont w “Chłopach”, a jeszcze bardziej odmienny od tego, co pokazano w ekranizacji jego książki (na przykład nie ubierano się na co dzień tak ładnie jak w filmie). Dlatego może wydawać się, że “Chłopki” są przekoloryzowane. Nie są, wystarczy pozbierać historie rodzinne, dopytać matki, babcie, prababcie, ciotki czy naprawdę tak się żyło i ciężko pracowało. Potwierdzą.

Jak wyglądało życie kobiet na wsi na początku XX wieku?

  • 5-letnie dziewczynki musiały pracować – zaczynały od lżejszych prac takich jak wypas gęsi czy kaczek, a gdy podrastały zajmowały się wypasem krów, opieką nad młodszym rodzeństwem, pomagały przy zwierzętach i w polu.
  • Niektóre dziewczynki były oddawane na służbę, aby mogły zarobić na swoje utrzymanie. Pracowały jako służące u bogatszych gospodarzy lub u “państwa”.
  • Rodziny przypominały mikroprzedsiębiorstwa:
    • Małżeństwa były jak fuzja dwóch majątków (nie pobierano się z miłości, ale pobierano się z morgami, czyli istotne było ile kto miał ziemi). Małżeństwa najczęściej były aranżowane.
    • Zwierzęta to były aktywa. Krowa była karmicielką, dzięki niej można było zarobić sprzedając mleko i sery.
    • Dzieci były zasobem ludzkim, pracownikami, którzy musieli zarobić na swoje utrzymanie pracując od najwcześniejszych lat. Nie doświadczały zazwyczaj czułości ze strony rodziców, a ojciec rzadko interesował się wychowywaniem dzieci. Dzieci doświadczały zimnego i surowego wychowania, bywały bite. Miały pracować i być posłuszne. Dzieci najlepiej było mieć dużo, aby miał kto pracować, ale z drugiej strony każde kolejne sprawiało, że rodzina stawała się coraz biedniejsza (więcej osób do wykarmienia, a córkom trzeba było jeszcze zapewnić wiano). Ziemia była z każdym pokoleniem dzielona między kolejne dzieci, przez co gospodarki były coraz mniejsze.
  • Kobiety pracowały ciężko fizycznie przez 18 godzin dziennie, nawet w ciąży. Niejednokrotnie kobieta wykonywała cięższe prace niż mężczyzna. Jeśli gospodarstwo nie miało studni, wodę trzeba było przynosić ze studni sąsiadów lub z rzeki.
  • Chodzono boso, ludzi nie było stać na buty. Zdarzało się, że była jedna para na całą rodzinę. Do kościoła wypadało iść w butach, więc chodzono do niego na zmianę. Bogatsi mieli jedną parę butów, ale i tak chodzono boso, aby buty oszczędzać na pójście do kościoła czy do lekarza. Na zimę strugano podeszwy na chodaki i doczepiano do nich stare cholewki butów.
  • Osobiste rzeczy takie jak ubrania i buty zmieściłyby się w jednej niedużej walizce, tak było ich niewiele.
  • Jedzono głównie ziemniaki (najbiedniejsi-290 kg, najbogatsi- 422 kg rocznie na osobę) i kapustę. Mleko i jajka były przeznaczone na sprzedaż. Ludzie byli niedożywieni, dzieci miały krzywicę, często cierpiano głód.
  • Niechętnie podchodzono do kształcenia dzieci, a szczególnie dziewczynek. Wielu ludzi było analfabetami. W niektórych wsiach były szkoły dwu- lub czteroklasowe. Nawet w czasach obowiązku szkolnego rodzice mogli wnioskować o zwolnienie dziecka z nauki, jeśli miało ponad 3 km do szkoły lub jeśli rodzina była biedna i potrzebowała dziecka do pracy w gospodarstwie.
  • Ukończenie szkoły podstawowej we wsi było niewystarczające, aby kształcić się dalej. Wymagano skończenia 6 klas, podczas gdy na wsiach były co najwyżej 4 klasy. Jeśli komuś udało się wyrwać ze wsi i kształcić się dalej, było to często dzięki ogromnej determinacji dziecka, ale również okupione ogromnymi wyrzeczeniami rodziny, aby dziecko utrzymać „w szkołach”.
  • Dzieci często marzyły o chodzeniu do szkoły, gdyż nie musiały wtedy pracować w gospodarstwie. Mogły się też bawić z rówieśnikami, na co nie było czasu lub możliwości w domu.

Ile determinacji i wysiłku kosztowały nasze matki i babki, by zapewnić nam obecny poziom życia? Jeśli jest nam ciepło, mamy co zjeść, w co się ubrać i jeszcze zapewnić sobie jakąś rozrywkę, to mamy o wiele lepiej niż nasze babcie, które w dodatku mierzyły się z koszmarem wojny i przedwczesną śmiercią bliskich.

Podsumowanie

Po przeczytaniu obu książek historie rodzinne zyskują kontekst, barwę i emocje takie jak szok, niedowierzanie, żal, współczucie, podziw i uznanie dla tych bohaterek dnia codziennego. Zaczynamy rozumieć co jest źródłem zachowania i przekonań naszych babć.

Mając życie kobiet na wsi z początku XX wieku jako punkt odniesienia, inaczej patrzę na moje codzienne problemy, wyzwania. Ich wysiłek jednocześnie mi imponuje i mnie zawstydza, stawia do pionu i nie pozwala się przejmować drobiazgami, a tym bardziej narzekać. To, co nam wydaje się złe lub niedostateczne, dla naszych babek było spełnieniem marzeń. Zamiast porównywać się do ludzi pokazujących swoje wystylizowane, rzekomo wspaniałe życie w mediach społecznościowych, warto porównywać się do siebie z wczoraj, sprzed lat oraz do osób nam najbliższych. Czy mamy lepiej niż kiedyś, czy robimy postępy? Czy doceniamy swoje kolejne sukcesy i to co mamy? Czy doceniamy to co osiągnęli nasi rodzice i dziadkowie?

© DbamoSeniora.pl

Zabrania się kopiowania zdjęć oraz opisów (w całości lub w części) bez zgody właściciela i administratora strony.

Możesz również polubić